Nooo, cześć Wam!
Mamy szał. Mamy szoł. Mamy Święta! Magiczny czas ostudzony nerwową i tłoczną bieganiną w sklepach i domach, a zwłaszcza w kuchniach. „Tego nie jedz, bo na Święta! Tamtego też nie, bo jest post! Tak, tak, dobrze, że jesteś! Pokrój sałatkę! Ty ją tak dobrze kroisz! Jak pięknie tniesz marchewkę!” [Takie zwyczajne domowe rozmowy]. Niezależnie od tego wszystkiego, wielu z nas obchodzi Boże Narodzenie. Jedni z powodu wiary, inni z przywiązania do tradycji. a i są tacy, którzy ich nie obchodzą. Nadal trudno mi jest zrozumieć obchodzenie Świąt z powodu tradycji przez ateistów. Jakoś mnie się to nie klei. Mają do tego prawo, jednakże symbolika wielu czynności wykonywanych w tym czasie jest związana z jakaś religią i trudno od tego uciec. Dlatego mam w związku z tym mieszane uczucia. Pozostawiając ateistów… Ludzie na całym świecie są do siebie podobni pod względem dobierania powodów świętowania. Co ciekawe, w wielu kulturach między 20, a 25 grudnia obchodzono święto przesilenia zimowego, rodzącego się słońca, czy boga światła. Wobec tego nic nie ma dziwnego w tym, że Chrześcijanie też obchodzą swoje Święta w tym czasie. Czł
owiek gdziekolwiek nie mieszka, potrzebuje, chyba, nadziei w czasie zimy Nadziei potrzebnej na wiosnę. Niezbędnej do jej przywitania i przetrwania srogiej zimy. Dobroci, która wraca i pozwala przeżyć najciemniejsze i najzimniejsze noce, czyniąc je wyjątkowymi oraz pełnymi magii. Jakimś dziwnym trafem owa nadzieja budzi nasze pokłady dobra. Nic nie jest takie samo. Nie jest to przypadek. W końcu świętuje się światło, jakkolwiek je nazwiecie. Tylko nie mówcie: „Święta, święta i po świętach”. Nie po to celebrujemy wielką dobroć w trakcie zimy, żeby opuściło nas po trzech dobach. Nie dlatego, żeby wyparowała z nas nadzieja już po paru dniach. Dlaczego nadzieja?! Narodziła się dla nas światłość, która ma z nami zostać. I tu nie istotne jest o jakiego boga chodzi.
Nie zapomnijmy o rozmowach przy stole, przy przygotowaniu wigilijnych potraw, przy sprzątaniu, przy ubieraniu choinki; które nie zawsze mają łagodny charakter. Największe sekrety wychodzą na jaw pod wpływem niesamowitego zbiegu okoliczności, właśnie w okresie Świąt. Oby tylko w mojej i waszych rodzinach takich kłótni nie było. Niech nasze rozmowy będą pełne miłości i zrozumienia. Dla mnie magiczna była i jest atmosfera, blask świec i wrzucane na balkon prezenty. Dość długo wierzyłem w Gwiazdora (dla nie zorientowanych: do wielkopolskich dzieci Mikołaj przychodzi 6 grudnia, a Gwiazdor w Wigilię). Nigdy nie lubiłem dostawać prezentów. To nie oznacza, że się obrażam jak je otrzymuję. Lubię też je dostawać, lecz wolę je dawać. Tak mi pozostało. Nie ma nic lepszego, niż widok uśmiechniętych, rozradowanych i zaskoczonych twarzy osób, które się lubi, czy kocha. Moja „pasją” jest ubieranie choinki. Mogę się wykazać 🙂 Nie znoszę niektórych kolęd, inne natomiast uwielbiam. Kiedyś sobie stwierdziłem (i tak mi pozostało), że kolędy są mdłe i smutne. Jakoś zostały niedostosowane do radosnych Świąt Narodzenia. Poniżej przedstawiam Wam kolędy i pieśni bożonarodzeniowe, które lubię. I tu okaże się jaką sprzeczną osobą jestem, bo te kolędy są uroczyste i niekoniecznie skoczne.
- Uwielbiam „Bóg się rodzi”. Jest to dla mnie piękny hymn z wątkiem patriotycznym. Tyle, że jak to hymn, musi być wykonany rytmicznie i z życiem. I te oksymorony 🙂
- Ostatnio odkryłem też tą pieśń łacińską. Mimo, że nie przepadam za tego typu głosem, to ten franciszkanin jakoś fajnie śpiewa…
- A „Mary did you know?” jest dowodem na to, że nie każdą piosenkę można śpiewać po polsku. Czasem oryginał jest lepszy.
- A tu ta, która mnie wzrusza : „Kolęda dla nieobecnych”. Pamiętajmy, że dodatkowe nakrycie nie jest tylko dla przybyszów, ale także dla zmarłych.
- I ostatni: „Mały dobosz”. Wersji tej piosenki jest cała masa. Wybrałem, jak dla mnie, najciekawszą. Jest to opowieść o chłopcu, który nie wie, co dać małemu Jezusowi leżącemu w żłobie. Utwór ten mówi o sensie dawania drugiemu człowiekowi. Innym możemy podarować to, co potrafimy robić najlepiej. W prezentach nie chodzi o ich ilość i wielkość…
- I poskaczmy z radości! Są Święta! Tak po celtycku!
Na prawie koniec.
Czym byłby mój wpis bez wspomnienia o losie anioła?! Myśleliście, jak to jest zwiastować poczęcie Zbawcy, potem pilnować niewiasty i strzec od złego, budzić pasterzy trąbami w środku nocy i śpiewać psalmy pochwalne?! Jeśli nie to pomyślcie, ile to spraw leżało po stronie aniołów 🙂
I wiersz:
„Świąteczny blask”
Przedwczesne lampki,
choinki ubrane w listopadzie,
śpiew kolęd po dziadach,
gwiazdorki na półkach
przeganiające znicze i lampiony.
Gorączka szukania prezentów;
wielkie sprzątanie,
wszystkiego przeglądanie…
Coś takiego świątecznego…
***
Wystarczy blask świecy.
Tylko trudno jej światło dojrzeć,
pośród tylu kolorowych lamp.
Wystarczy mieć cały rok święta.
Nie gonić dobra tylko teraz.
Nie być dobrym tylko raz.
Żyć zawsze z sercem.
Dać szansę Światłu.
Coś takiego świątecznego…
***
Gdy On przyjdzie do Nas,
pośród blasku tych lampek,
pośród zgiełki i tłoku,
pośród tego harmidru,
czy ktoś zauważy Jego blask,
gdy świecidełka zaćmią światło?
Czy ktoś zauważy, że przyjdzie?
Kto mu ładnie zaśpiewa Gloria?
Coś takiego, coś takiego…
***
A ty świeco kupiona w listopadzie,
ogrzej mnie swym blaskiem,
połącz z nadzieją od Światła!
Dotrzyj wszędzie z dobrocią.
Ty jesteś taka świąteczna…
Życzenia dla Was
Życzę Wam Świąt Bożego Narodzenia jakich jeszcze nie mieliście. Zapomnijcie o kosztownych prezentach i całej masie potraw. Skupcie się na obecności wśród bliskich, dobru i cieple rodzinnym. Nakarmcie swoje serca czułością, miłością i radością. Przy okazji łamania się opłatkiem, złamcie wzajemne żale, zburzcie mury, które Was odgradzają. Życzę Wam też szacunku i miłości w rodzinach. Radujcie się, bo Miłość do Nas przychodzi!
2 myśli na temat “Coś na Święta. „Świąteczny blask””